Dzisiaj wraz z Klemensem zapraszamy na wywiad z cudowną autorką opowiadania "Smocza Twierdza". Mamy nadzieję, że spodoba się wam i wybaczycie nam ten brak jakichkolwiek oznak życia... Nie martwcie się, nie umarliśmy, a właściwie – dostaliśmy drugie życie i motywacyjnego kopa w cztery litery. Już za niedługo pojawi się ocena oraz kolejny wywiad. Mamy nadzieję, że nadal pozostaniecie z nami :*
Amnesia: Witajcie, drogie dzieci. Za
jedną, nędzną, mizerną godzinkę rozpoczniemy naszą drogę do piekła… tfu… do
sławy.
*po godzinie*
Learotta: Czyżbym
się miała bać?
Nie, skądże. […] A powiedz mi, skąd się wziął
Twój nick? Sama po sobie wiem, że wybór nicku-pseudonimu jest całkiem trudny i
ciężki. Czy Learotta to Twój jeden jedyny pseudonim, czy miałaś jeszcze jakieś
inne?
*ładnie przeszła do tego prawowitego wywiadu*
*siada
wygodnie gotowa na przesłuchanie*
Learotta to
jedyny jakim się posługuję od czasu, kiedy zaczęłam tworzyć opowiadanie. Na
początku sądziłam, że będzie to imię jednej z postaci – Lea. Wystarczyło je tylko "dopracować" i narodziła się
Learotta. Jednak z czasem… Przyjęło się jako "pseudonim artystyczny".
A wszystko dzięki grze "Margonem". Grałaś może?
Niestety nie. Kiedyś chciałam kupić sobie grę
„Alice: Madness Returns”, ale ostatecznie zamiast grać – sama stworzyłam Grę.
Jednak po Twojej wypowiedzi mogę sądzić, że jesteś fanką gier? Oglądasz tych
całych "game–playerów" na youtubie? Co sądzisz o takim sposobie
wykazywania się inwencją twórczą?
Coś Ty, nie
jestem żadną fanką. A tych "game–playerów"
nigdy nie mogłam zrozumieć. Grałam w „Margonem” tylko dlatego, że u mnie w
podstawówce każdy w to grał, a że nie robiliśmy nic konstruktywnego na
informatyce… To biedne dzieci musiały się czymś zająć.
Wiem coś o tym. My również w podstawówce
zajmowaliśmy się głupotami na informatyce, co poskutkowało tym, że obecnie wiem
jedynie, gdzie znajduje się guzik ON/OFF… Powracając jednak do pseudonimów…
To
fascynujące, że każdy pseudonim ma swoją historię. Zobacz, jedno słowo od którego
czasem tyle się zaczyna!
Dokładnie – pseudonimy dają nam jakąś taką
wewnętrzną siłę i ochronę. To dzięki nim możemy bezkarnie robić to, o czym
marzyłyśmy/marzyliśmy od kilku lat – tworzyć swoje własne historie. Wracając do
Twojej historii: w jakim momencie życia wpadłaś na pomysł opowiadania „Smocza
Twierdza”?
To był
przełom szóstej klasy podstawówki i pierwszej gimnazjum. Od zawsze fascynowały
mnie smoki, ale nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, aby napisać wiążące się
z nimi opowiadanie. Dopiero po przeczytaniu pierwszego tomu „Eragona”
stwierdziłam, że to jest to. Opowieść o dziewczynie i smoku.
Wow! To naprawdę młodo zaczynałaś! Ile już
lat prowadzisz swojego bloga? I czy Twoje priorytety w kreowaniu tej historii
uległy zmianie, czy przez ten cały czas doskonale wiedziałaś, jak zakończy się
to opowiadanie?
Bloga
założyłam w pierwszej gimnazjum, czyli około 5 lat temu. Oczywiście, że się
zmieniały. Na początku Meliara miała na imię Aramissa… W moich planach nie było
też Aarona, Loreny czy też samego motywu przepowiedni. To wszystko przyszło z
czasem. Sam styl pisania opowiadania zmieniałam już chyba z kilkanaście razy.
Rozumiesz, z każdym rokiem byłam dla siebie coraz surowsza względem „Smoczej
Twierdzy”. Dalej nie do końca mnie satysfakcjonuje, ale mam nadzieję, że dzięki
Nearyh to się zmieni . Natomiast koncepcji na zakończenie opowiadania było już
tyle, że chyba nie dam rady ich zliczyć.
Tak. Bety są wspaniałe – wiem coś o tym (Tutaj pozdrawia Kranik robiący korektę. .w.). Już
dowiedziałam się, skąd wzięła się Twoja pierwsza inspiracja, jednak teraz interesuje
mnie, co z bodźcami zewnętrznymi? Mam na myśli, czy wzorujesz swoje postacie
lub wydarzenia na prawdziwych przypadkach ze swojego otoczenia?
Niestety
nie. Postacie są wyłącznie tworem mojej wyobraźni. No, może polemizowałabym
jeśli chodzi o Caleba… Ten jest zestawieniem cech moich przyjaciół. Cyniczni o
bardzo wysokim ego. W dodatku każdą sytuację potrafią obrócić w żart. Z tej
właśnie dwójki powstała mieszanka wybuchowa o imieniu Caleb.
Słodko. Klemens, oczywiście, wolałby, żeby
Meliara nie była z Calebem, ale jak dla mnie byliby słodką parą. Czy w
przyszłości zamierzasz ich „spiknąć”? A może masz inne plany dotyczące tej
dwójki?
A to na
wieki wieków pozostanie słodką tajemnicą. Wiesz, Caleb i Meliara znają się tak
naprawdę od dziecka (o czym dowiecie się w następnych rozdziałach) i do końca
pozostaną jedynie najlepszymi przyjaciółmi. Ale spokojna głowa, wątek miłosny
się pojawi, jednak bez udziału ulubieńca Klemensa.
Och, nie... I zepsułaś mi całą zabawę... No
ale będę czekać na te „wątki” miłosne.
*przybył
Klemens z odsieczą; pogroził, że sobie pójdzie, ale ostatecznie przyznał się do
bycia no-lifem…*
Klemens: W rozmowie z Amnesią
kilka dni temu (albo lat) wspominałaś, że wzorowałaś się na serii „Dziedzictwo”
Ch. Paoliniego, o czym wspomniałem w ocenie. Chciałbym wiedzieć, co myślisz na
temat całej serii, szczególnie że zdania na temat talentu pisarskiego
Paoliniego są podzielone.
Talentu
Paoliniego pod żadnym pozorem nie mogę podważać. Ma chłopak talent, naprawdę. W
końcu jego seria była na liście bestsellerów, czyż nie? W każdym razie, ja
swoją przygodę z „Dziedzictwem” zakończyłam na drugim tomie. Pierwszy
pochłonęłam może w trzy dni. Z drugim męczyłam się z trzy miesiące. To już nie
było to. Akcja rozwijała się bardzo wolno i tylko odliczałam, ile stron brakuje
mi do końca. Wiadomo, wszystko zależy od gustu, ale jak dla mnie fenomen „Dziedzictwa”
zakończył się na "Eragonie".
Zgadzam się z Tobą, jednakże
przeczytałem całą serię, tak dla zasady. Lubię spolerować ludziom zakończenia.
Jak już wspominałaś, występuje u Ciebie motyw smoka i przepowiedni, Jeźdźców.
Czy masz zamiar w jakiś jeszcze sposób inspirować się książką?
A może masz jeszcze jakieś inne inspiracje
książkowe lub filmowe? Ostatecznie – smoki to jedne z najbardziej
interesujących zagadek świata...
I najmniej wykorzystywany motyw
ze wszystkich fantastycznych stworzeń.
Nie. Na tym
co wymieniłeś wszelkie podobieństwa „Smoczej Twierdzy” do „Dziedzictwa” się
kończą. W końcu... Kto chciałby czytać wręcz to samo opowiadanie, tylko
opowiedziane innymi słowami?
Filmy raczej
psuły mój obraz smoków. Nie wiem czemu, nawet Smaug w "Hobbicie" nie
sprostał moim chorym wyobrażeniom, dlatego też wszelkie sprawy dotyczące tych
niesamowitych tworów fantasy są wyłącznie efektem mojej wyobraźni, które, mam
nadzieję, przypadną czytelnikom do gustu
Owszem,
najmniej. Jednak... Temat smoków jak i elfów to bardzo grząski grunt.
Och, ja uwielbiam Smauga... Ale tylko
dlatego, że głos mu podkładał Benedict Cumberbatch, czy jak to się pisze.
Ale mogłabyś powtórzyć
niezaprzeczalny sukces samego „Eragona”
Rozmawialiśmy o inspiracji i o nicku. Złamałaś mi serce brakiem
miłosnych wątków Calebowych. Chciałbym się do wiedzieć, co z Twoją weną?
Moją weną?
Mój drogi, według moich zamierzeń „Smoczą Twierdzę” miałam skończyć w ubiegłym
roku, ale... Jak ukończę ją za dwa, trzy lata to już będzie sukces. Moja wena
to istny wybryk natury. Nie wiem, skąd to się bierze. Najczęściej wpływa na nią
dobra muzyka filmowa bądź książka. Ostatnio pod wpływem "Zbrodni i
kary" powstały dwa rozdziały w przeciągu godziny.
Widzę, że lubisz podobne
książki do moich. Pewnie dlatego podoba mi się Twoje opowiadanie. Ale
najbardziej ciekawi mnie polityka państw, nie tylko (tutaj nazwa, ale
zapomniałem [Brawo,
Klemensik, brawo.]).
Przedstawiłaś ją w opowiadaniu, ale chciałbym usłyszeć trochę więcej.
Bardzo się
cieszę, że Ci się podoba. :d Ogólnie to w poprawionych rozdziałach o polityce
będzie trochę więcej wspomniane.
Levelyn oraz
Careval to dwa najpotężniejsze kraje na kontynencie zwanym Olear. Pierwszy kraj
utrzymuje się tam naprawdę z roli, chowu trzody i rybołówstwa. Kraj rolników.
Gospodarka Careval natomiast przez to, że państwo leży przede wszystkim na
górzystych terenach, które odcinają ich od morza opiera się na kopalniach i
zbrojeniu. Jest to trzeci kraj pod względem sztuki wyrobu wszelkiego rodzaju
zbroi zaraz po kraju elfów i krasnoludów.
Dzięki
paktowi, który podpisały państwa, przez trzydzieści lat Careval dostarcza Levelyn
miecze zbroje, itp., a Levelyn pożywienie.
Jedynie kraj
elfów i krasnoludów są samowystarczalne, a magowie łatają swoje dziury budżetowe,
bawiąc się w kupczyków
Ot do czego
ich życie zmusiło. Jednak z nadejściem wojny, wiadomo, wszystko się zmienia.
Kraje zdane są na własną siłę, ale o tym już przeczytanie w opowiadaniu
Nie mogę się doczekać. Skąd
wzięli się Smoczy Jeźdźcy, bo, z tego co czytałem, są oni tylko w Levelyn ?
Wszystko
zaczęło się od tego, że smoki były na wyginięciu. Niewielkie stada
zamieszkiwały Góry Szare, przy których znajdowała się rodzinna posesja
Valancarów. Wszystko zaczęło się od jednego, uratowanego przez przodka Meliary
smoka. Opiekę nad nimi przejmowały kolejne pokolenia. W dowód wdzięczności
każda smoczyca oddawała jedno jajo. Z czasem dopiero powstał pomysł na
stworzenie Smoczej Gwardii, kiedy to ludzie spostrzegli, jak bardzo te
kilkunastometrowe stworzenia w połączeniu z człowiekiem mogą być przydatne. I
tak z wiekiem armia stawała się coraz większa i silniejsza, aż zmieniła się w
filar Levelyn, jedyną gwarancją na powstrzymanie wroga.
Myślę, że czytelnicy Twojego
opowiadania wiedzą już coś nowego, a Ci, którzy nie czytali, może zostali
zachęceni do zapoznania się z opowiadaniem. Chciałbym teraz zapytać o Ciebie
prywatnie, żebyśmy mogli lepiej Cię poznać. Za jaką siebie uważasz? Podaj kilka
cech charakteru.
Mam
nadzieję, że za dużo nie powiedziałam.
Jaka jestem?
Otwarta na ludzi i rozmowna. Sarkastyczna i czasem mogłabym sobie zaoszczędzić
ciętych uwag wobec znajomych. Kurczę, ciężko tak jest mówić o sobie. Jestem
specyficzna, ale chyba da się mnie lubić.
A ja mam troszeczkę inne pytanie... Wiem to
na własnym przykładzie, że zawsze próbuję odnaleźć siebie w bohaterach książek.
Więc jeśli mogłabyś stać się jakimś bohaterem książkowym, jakiego wybrałabyś i
dlaczego?
Ojejku...
Może to Cię zaskoczy, ale, póki co, nie znalazłam swojego odpowiednika, co
zawsze mnie trochę przygnębiało. Bo to przecież fajne uczucie, kiedy widzisz
siebie w jakiejś książce. A ja nic. Cicho wszędzie, głucho wszędzie...
Co to będzie, co to będzie. A ja już wiem,
dlaczego tak dobrze się nam rozmawia. Mamy bardzo podobne cechy charakteru.
Cóż,
myślę, że choć trochę udało się nam przybliżyć Twoją postać, Learotto. Wspólnie
z Klemensem mamy nadzieję, że Twoje opowiadanie zdobędzie jeszcze wielu
czytelników, a nam nie pozostaje nic innego jak pożegnać się i życzyć Ci jak
najwytrwalszej pracy oraz weny.
Bardzo dziękujemy za czas,
który nam poświęciłaś. Również mamy nadzieję, że za niedługo będziemy mogli
przeczytać kolejne wywiady z Tobą, już bardziej „profesjonalne”. Życzymy dobrej
nocy i do „zobaczenia” kiedyś tam.
A dziękuję
bardzo. Wam również życzę wytrwałości i weny! Dobranoc.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za cudowny wywiad i niepowtarzalną atmosferę :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
A my bardzo dziękujemy, że zgodziłaś się na ten wywiad <3 :*
UsuńPozdrawiamy :D