Theme by Kran

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Ocena [033] Rozmowy Międzymiastowe

Autor: Hagiri
Oceniający: Amnesia
Pierwsze wrażenie: 18/20
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że chcę Cię zabić za zmianę szablonu! Argh! Nieładnie! A tamten szablon podobał mi się tak bardzo, że chciałam dać maks w grafice… Zniszczyłaś mój cudny plan! Łeeee. Będę płakać… Ma ktoś chusteczkę?
Przechodząc jednak do obecnego stanu bloga, to cóż… Jak pewnie wszyscy zauważyli, sama wybrałam tego blogaska do oceny, ponieważ uznałam, że zasługuje na szczególną pochwałę. Po wielu, wielu średnich czy nawet słabych blogach chciałam, żeby mój mózg odpoczął od pierdyliarda poprawek na każdej stronie i Twój blog dał mi to wytchnienie. Bardzo Ci za to dziękuję.
Rozmowy międzymiastowe – już po samym brzmieniu tego tytułu wiedziałam, że to będzie Coś i to przez wielkie „C”. I nie zawiodłam się. Jak już na wstępie wspomniałam, wcześniejszy nagłówek oczarował mnie. Przez dobrą minutę wgapiałam się w niego i po prostu pozwalałam swoim myślom płynąć przy tej cudownej muzyce (o której jeszcze szerzej się rozpiszę za chwilkę). A tu zrobiłaś mi takiego trolla i zmieniłaś to cudo! Foch forever, seriously. No ale nie będę płakać nad rozlanym mlekiem.
Twój blog przyciąga uwagę każdą możliwą częścią składową – pięknym nagłówkiem, cudowną muzyką i wspaniałą treścią. Niestety jest kilka spraw natury estetycznej, do których się przyczepię. Tak, wiem, jestem zua… Na sam początek leci kolor tekstu… Biel jest nową czernią jeśli chodzi o pisanie blogów. I nowym sposobem, by moje patrzałki wyskoczyły z należnego im miejsca. Nie wiem, co Ci mogę doradzić, ponieważ do tego ciemnego tła pod postami nie pasuje żaden inny kolor niż biel, no ale cóż. Nie zmienię moich przyzwyczajeń jeśli chodzi o blogi i kolor tekstu występującego na nich. Za to bardzo ładnie pasuje do nagłówka czerwień. Współgra z całością i jednocześnie przyciąga wzrok do najważniejszych kwestii – czyli tytułów rozdziałów oraz menu.
Menu. Tutaj już pojawiają się niedociągnięcia. Zakładki „Bohaterowie” i „Archiwum” otwierają się w osobnych kartach, natomiast pozostałe już nie. Ujednolić to, a będzie super (radzę, żeby wszystkie otwierały się w osobnych kartach – jest to zdecydowanie najwygodniejsze).
„Bohaterowie”. Dopiero teraz zauważyłam, że są to osobne podstrony, a nie zakładki. Chyba zrobiłaś za dużo niepotrzebnej roboty, nie sądzisz? Zamiast dać wszystko w osobne zakładki, stworzyłaś dwie osobne podstrony. Jak dla mnie – zbędny wysiłek, który nie przynosi żadnych profitów. Choć z drugiej strony, żeby zrobić te wszystkie czary-mary z przekierowującymi miastami, chyba trzeba było się trochę pobawić. Tak szczerze, chciało Ci się? Bo mnie by chyba szlag trafił, gdybym miała to wszystko robić… Ale ja to ja – czyli leniwiec jakich mało. Ach, i na przyszłość – jak już dajesz zdjęcia/arty postaci, to, proszę, nie dawaj nagle zdjęcia Jensena Acklesa. Ja też go lubię, ale jego (śliczna) twarzyczka psuje mi całą estetykę tego miejsca… Och, i jak dobrze, że nie cierpisz samej siebie za tę niespójność – przynajmniej myślimy pod pewnymi względami podobnie. ^_^
„Historia” – czyli inaczej kilka informacji kto z kim, o czym i do czego pije. Nie spotkałam się z czymś takim jak trzy historie prowadzone w jednym opowiadaniu i tworzące spójną całość. Masz za to ode mnie dodatkowego plusa. Mnie najbardziej interesuje wątek rozmów międzymiastowych – ich antropomorfizacja oraz symbolika. Intrygujące, niemal powalające i błagające o jak najszybsze rozwiązanie niepewności zadręczających mą duszę.
„Słownik” – w takim opowiadaniu jak Twoje owa zakładka jest rzeczywiście przydatna. Stworzyłaś swój świat, piękny świat, ale jednocześnie skomplikowany dla czytelnika, toteż jej istnienie cieszy moje oczka i myśli. I w ogóle chwała Ci i pokłony za wymyślenie tej „Gry”. Ach, tak bardzo przypomina mi to moją Alicję, aż łezka się w oku kręci. Niuch, niuch, smarku, smark.
„Archiwum” – inaczej spis treści. Kolejna podstrona, zamiast zakładki… Jak kto lubi. Wszystko działa pinknie, cudnie, odsyłacze odsyłają, linki przekierowują itd.
Chyba już nie muszę omawiać kolejnych zakładek, czyli: „Drogi do Chalcedonu”, „Biblioteki chalcedońskiej”, „Ulicy Pocztowej” ani „Ulicy Spamowej”. Ciekawe nazwy dla obowiązkowych zakładek dorzucanych do pakietu gratisem. Jedynie parę małych rad: w Bibliotece ujednolić kolory linków (i w Drodze jeden link masz na czerwono; tak, wiem, to pewnie wina Bloggera, bo na Burzy mam tak samo… Life is brutal, just like Blogger). W sumie… Muszę je omówić, bo odkryłam coś, za co uwielbiam Cię, kobieto! Zaraz wezmę kapsla od Tymbarka i oświadczę Ci się normalnie xD W Ulicy Pocztowej dałaś kilka informacji o sobie. Zrobiłaś to w stylu takiego CV czy karty pacjenta. Ważne są tam dwie informacje (poza tymi podstawowymi jak dane kontaktowe): ulubiony zespół – Three Days Grace; i ulubiona piosenka: „I hate evertyhing about you”. Za do dostajesz kolejnego plusa, bo trzeba szerzyć wspaniałą muzykę TDG oraz rozprzestrzeniać prze-za-je-bi-sty głos Adama <3
No i właśnie… Moja wisienka na torcie, czyli muzyka. Dawno nie spotkałam się z muzyką tak dobrze dobraną do tematyki i klimatu opowiadania. Jest ona delikatna, pozwala się wyciszyć i zagłębić w historii.  Moją ulubioną stała się melodia z SnK. Zacna seria, tak jak i zacna muzyka. Ogółem zacnie zaczęłaś, droga Hagiri, naprawdę zacnie.

Grafika: 19/20
Skoro zapowiedziałam, że miałam dać maksa, ale że niestety zmieniłaś mi plany, tak oto daję troszku mniej. Obecny szablon podoba mi się bardzo, ale wcześniejszy po prostu śpiewał, tańczył, grał i jodłował jednocześnie. Serio – tamten nagłówek był jak czekotubka od Wedla zjedzona po powrocie do domu o czwartej rano z imprezy. Jak zmaterializowana miłość… No ale starczy pochwał nad wcześniejszym! Czas na pochwały teraźniejszego xD
Piękna kolorystyka – idealnie dopasowana do tematyki i klimatu opowiadania. Brunet na pierwszym planie przyciąga wzrok, w szczególności z takim dużym sprzętem xD No ale pomijając moje głupie skojarzenia, rzeczywiście jest on najbardziej ekspresyjnym elementem. W szczególności, że pochodzi z Final Fantasy, jeśli się nie mylę (oby tak było, bo zaliczę strasznie głupią gafę…). Mężczyzna patrzy centralnie na czytelnika, jakby rzucał mu wyzwanie: wejdź, przeczytaj o prawdziwym mężczyźnie, tchórzliwy wymoczku! I to jest to, co Amcia lubi :D Niebanalność.
Na drugim planie mamy już o wiele więcej szczegółów. Widzimy wieżę na wzniesieniu, żołnierza na koniu stojącego przed chatkami chłopskimi oraz średniowieczne miasto – drewniane domy niknące w oddali. Naprawdę bardzo dobrze dopasowane tematycznie do opowiadania.
Dodatkowo wszystko jest utrzymane w trzech kolorach: bieli, granacie i czerwieni. Genialne połączenie kolorów. Nie razi to w oczy, a właśnie nadaje klimat mroczności i tajemniczości, których w Chalcedonie pełno, zupełnie jakby stanowiły nieodzowny element mgły spowijającej Mellow Herto.
W sumie… Przyglądam się okładce do Rozmów i tak stwierdzam, że jest przecudowna. Nawet jakbyś ją dała jako nagłówek – byłabym zauroczona. Cudowna, delikatna, tajemnicza i melancholijna – idealna kombinacja, żeby przyciągnąć potencjalnego czytelnika (i później również kupca, bo, jak mniemam, zamierzasz wydać Rozmowy :D).
Ach, myślałam, że się powstrzymam przed tym, ale niestety nie udało mi się. Ja chcę wcześniejszy nagłówek!!! Leviś i jego plecki ze skrzydełkami wolności i brudny błękit pod postami. Lofciam tamten nagłówek <3

Fabuła/Akcja: 35/35
a) Bohaterowie 10/10
Co tu dużo mówić – świetnie wykreowani. Każdy z osobna ma swój charakter, zachowują się naturalnie i rzeczywiście mogłabym uwierzyć, że ta historia wydarzyła się (lub ciągle się dzieje) naprawdę. Opisy bohaterów są przemyślane, urozmaicone i właściwie to perfekcyjnie poprowadzone. Postacie mają swoje charaktery,  zachowania, przemyślenia, nadzieje i obawy.
Nie podajesz wszystkiego na tacy. Dozujesz informacje, łechcąc ciekawość, by następnie zrobić bum! I pozostawiasz czytelnika jedynie w krainie domysłów. Świetny zabieg, ale jak dla mnie, która się bardzo wciągnęła w historię (siedziałam do drugiej w nocy, bo chciałam wszystko przeczytać, a jak skończyłam to było takie: co? Nieeee. Ja chcę więcej <chlip, chlip>) powodował torsje, bo chciałam wiedzieć, a tu dupa! I znowu trzeba czekać na rozdział, doch jo.
Krótko mówiąc: nie mam do czego się przyczepić poza tym, że chcę już kolejne rozdziały!
Był monstrualnie wysokim, przesadnie umięśnionym dwudziestoparolatkiem, któremu jednak całkiem niedaleko było już do trzydziestki. Rysy twarzy i oczy miał bardzo nordyckie – jasne, ale wojownicze i ostre. (Zmień troszku to zdanie, bo dziwnie brzmi xD Rysy twarzy miał ostre, a jasne oczy, będące zapewne efektem nordyckiego pochodzenia, rzucały wojownicze spojrzenia. Co ty na to?) Ciemne, gęste włosy zaplótł w figlarne warkocze, chcąc niemal na siłę udowodnić, że jest zabawny.

b) Świat przedstawiony 10/10
O ja cię kręcę! Dawno, naprawdę dawno już nie czytałam tak genialnie dopracowanych opisów świata przedstawionego. Nie dość, że stworzyłaś zupełnie nową krainę/miasto, to jeszcze opisałaś ją w taki sposób, że gdyby się mnie ktoś kiedyś zapytał, czy istnieje Chalcedon, gorliwie odpowiedziałabym: oczywiście!
Dziewczęta schodziły właśnie z dosyć masywnego wzgórza. Za sobą pozostawiły przepastne, jesienne pola, przed sobą miały jeszcze całkiem wyraźną panoramę Chalcedonu. Havva pragnęła poprosić o chwilę przerwy, żeby móc się do syta napatrzeć na malownicze, okrąglutkie chatki osiadłe w dolinie. Na ich kopuliste (kopulaste) dachy (niektóre ze słomy, inne pokryte dachówką z odzysku), na dziesiątki ogni pozwalających je jeszcze dostrzec i wreszcie na kamieniste, biegnące pomiędzy nimi uliczki, które z tej perspektywy wydawały się bardziej kręte, niż były w rzeczywistości.

Oczywiście poza samym opisem Chalcedonu znajdują się również komentarze co do świata ponad, że się tak wyrażę. Twoja wizja Nowego Jorku czy Tokio jest wręcz bajkowa. W szczególności poniższy fragment mnie zauroczył:
Czasem siadała na szerokim parapecie kuchennego okna i łapała promienie rzucane przez słońce na dachy pozostałych budynków, jakby były kwiatami odrzuconymi przez wybrednego ogrodnika. Rozdzielała je potem na cienkie pasma. Fioletowe, czerwone, niebieskie… Czasem także złote i dźwięczne jak brzęk strun zepsutej harfy. Potem zerkała w dół, sycąc się wonią posiekanego w nicość życia i wtedy do niej docierało, że wszystkie fotografie uciszają rozpacz miasta, które ktoś pozbawił czasu.

c) Przeżycia wewnętrzne 10/10
Widać, że się na tym znasz! Doskonale sobie poradziłaś z wczuciem się w daną postać. Rewelacyjnie poprowadziłaś przemyślenia bohaterów, wplatając je w akcję, opis czy nawet dialog. Miałam wrażenie, że zaglądam do głowy każdemu po kolei, a wszystko to dzięki Twoim zabiegom językowym i stylistycznym. I jest tego naprawdę sporo! Każda decyzja bohaterów jest poprzedzona (lub następuje zaraz po) wewnętrznym natłokiem myśli. Przemyślenia, decyzje – wszystko to sprowadza się do ich głowy, do wewnętrznego konfliktu z samym sobą. Bajka!
Tak wiele pytań cisnęło się wtedy Havvie na usta, że aż nie wiedziała, od którego zacząć. Był to jeden z powodów, który przyczynił się do tego, że znów się potulnie przymknęła i dotrzymała Euphemii kroku. Poza tym wyraz twarzy jej przewodniczki nie zdradzał żadnych śladów niedawnego podniecenia. A jeszcze chwilę temu – zanim przekroczyły granicę między Chalcedonem a resztą świata – tak usilnie starała się je ukryć! Euphemia nie była już tą samą drwiącą i nieco protekcjonalną osobą co wcześniej. Zamyślona i dziwnie… zaniepokojona? Taka właśnie szła wzdłuż szlaku wielkich ogni mogących w każdej chwili wylać się poza brzeg pierwszego słabszego kosza, by pożreć jakiś stary dach. Widok monety wcale nie białowłosej nie ucieszył (białowłosej). Udawała. Pytanie tylko dlaczego…

d) Dialogi 5/5
I tu również, tak jak wcześniej, zachwyciłaś mnie. Serio, jak mogłaś stworzyć tak genialne pod każdym względem opowiadanie? Aż zazdroszczę Ci tego. Dialogi są płynne, idealnie wplecione w wydarzenia; stanowią perfekcyjne dopełnienie akcji. Nie dość, że wszystkie są naturalne, to dodatkowo każda z postaci ma swój własny sposób wypowiadania się. Zupełnie jak w życiu realnym.
– Przecież cię nie potępiam ani nie karcę. Po prostu proponuję.(spacja)– Co niby?(spacja)– Poszerzenie horyzontów.(spacja))– Są szerokie! Są, są, o jakże bardzo! Ledwie przekroczę próg, a same atrakcje i setki perspektyw na wyciągnięcie ręki. Popatrz tylko: na wprost trupy – idealny materiał na mydło albo kumpli na ostatnią podróż. Wybór należy do ciebie! Jak się cofnę, to wyląduję w punkcie dowodzenia, gdzie można sterować czasem. Cholernie przydatne, co nie? Tak się można odmłodzić, że aż mi słów brakuje! Z kolei po lewo trochę królewsko. Kawałek nieba, jak dobrze pójdzie to jeszcze garść gwiazd, a w oddali zamek i Stumilowy Las! Tygrysek, co prawda, nawiał, ale wystarczy, że pójdę w prawo i gdzieś go spotkam. Tam, o!, pod sufitem czarnym jak smoła! – Czemu się unosisz? – zapytał Vihje spokojny niczym głaz.(spacja)– Bo mam tego, kurwa, dosyć! – wrzasnął Vensen z wściekłością. – Całe życie minie mi w tej zapchlonej dziurze, a wielki świat będzie sobie w tym czasie w najlepsze grandził i tańczył!

Ale i tak nic nie pobije tego, co stworzyłaś w prologu. Dziewczyno moja najdroższa, biję przed Tobą pokłony za rozmowy miast. Są perfekcyjne, aż słów mi brak. Tak jak pisałam w komentarzu u Ciebie, zaczarowałaś mnie. Dosłownie, zniewoliłaś mi serce i duszę i przykułaś do swojego opowiadania. Jestem Ci za to bardzo, bardzo, bardzo wdzięczna.
Wracając jednak do dialogów w prologu – pełen szacun za ukazanie każdego z miast w sposób ludzki. Ich sposób rozmowy, emocje czy nawet używane słowa w pełni oddają nowożytny charakter miast i ich mieszkańców. Mówią o dawnych problemach, które niby rozwiązane, dalej stanowią drzazgę w oku współczesnego miasta. Te rozmowy są wręcz doskonałe. Nie ma w nich żadnych błędów logicznych (poza paroma literówkami), a tak przemawiają do wyobraźni, że głowa mała. Poniżej przedstawię moje dwa ulubione fragmenty tych rozmów:
– Gdybyś to zrobił – ciągnęła Sofia powoli, ale dumnie – dostrzegłbyś, że ktoś spętał ci stopy głupotą i otarł je do krwi. Podobno w ten sposób najłatwiej się tą głupotą zarazić. – Skąd tyle o tym wiesz, Sofio? – zarechotał obronnie Amsterdam. – Czyżby autopsja? – Nie trzeba być oficjalną metresą, żeby być kobietą. Wystarczy mieć wdzięk. Wszystkie oczy automatycznie utkwiono w zdezorientowanej Warszawie. Płonąć ze wstydu czy blednąć dla narodowej barwy? Rościć nadzieje czy słuchać zamiarów? Cóż miała robić z własnym pragnieniem bycia spełnioną, podczas gdy wszystko, co miała, to bycie zgwałconą? – Tak czy inaczej… – mówiła wciąż Sofia. – Co się stało, to się nie odstanie. Biały anioł czy czarny? A cóż to za różnica! Wszystkie anioły zwiastują śmierć. Spytajcie tylko Tokio… – Potoczyła ciemnymi oczami po wszystkich zebranych, ale Tokio wśród nich nie odnalazła. – Gdy się tylko pojawi.

Oraz:
– Ukryłam się na te wszystkie lata – mówiła wówczas Atlantyda, a ciepły wiatr z zachodu akurat w najlepsze rozwiewał jej srebrne włosy, rozsiewając ich piękną woń na cały świat, by choć na chwilę zapanował pokój. Efektem było, jak się potem okazało, totalne ogłuszenie i anarchia, której skutki łamały ich w kościach do dziś. – Ukryłam się, bo liczyłam, że ktoś mnie odnajdzie. Należeć – to taka piękna potrzeba… Wiesz, mój drogi Londynie… Ze wszystkich władców świata najszczęśliwszym jest ten, który ma potężny zamek otoczony ogrodem pełnym bzu. Bo nawet jeśli nie zna wolności, a szczęścia nikt nie zapisał mu w darze, gdy anioły jeszcze spadały na ziemię, to ma przynajmniej ten piękny zapach, jaki pozwala mu przenieść się w dal. Ciemną i daleką, co prawda, ale taką, w której nie zna go nikt – a w szczególności on sam. Wyobrażasz sobie, jakie to może być piękne uczucie? – Zapewne przesycone wolnością. Ale też ulotne. – Wszystko, co ulotne, jest racjonalne. Dopóki nie planujesz, jak długo coś potrwa, wszystko pozostaje tu. – Wskazała na swą piękną głowę. Twarz zdobiły jej wielkie oczy w kolorze maków. – Pod warunkiem, że chcesz to przy sobie zatrzymać. Nieważne, w jaki sposób i na jak długo – tak po prostu, z potrzeby serca.

Język/Styl: 20/20
Nie wiem, jak Ty to robisz i co Ty robisz, ale rób tak dalej, bo to działa. Szczerze mówiąc, ani razu nie czułam, jakbym czytała. Czułam, jakbym to wszystko widziała, słyszała i przeżywała na własnej skórze. Ty nie opisujesz – ty malujesz słowami. Tworzysz krystalicznie czystą wizję swojej wyobraźni, którą w sposób perfekcyjny (nawet lepszy niż u niejednego profesjonalnego pisarza) przekazujesz swoim czytelnikom. Twój język jest melodyjny, płynny, zupełnie jakby był niesłyszalną, ale odczuwalną i pobudzającą najciemniejsze głębiny umysłu melodią.
Używasz rozbudowanych opisów, niekiedy nie takich prostych, bo pojawia się wiele metafor, które urozmaicają tekst i sprawiają, że jest naprawdę na najwyższym poziomie. Widać, że znasz się na tym, co robisz i bawisz się tym. Brawo.
Tym samym w roku XY42 garbarnię zamieniono na zakład pogrzebowy. Przez kolejne cztery zimy przedsiębiorstwo miało się znakomicie, lecz potem Chalcedon po raz kolejny udowodnił właścicielom, że z czasem wszystko staje się tak naturalne i zwykłe, że nawet umieranie przestaje się opłacać.
Dlatego patrzył w to okno, chcąc być ciekawym, co ujrzy. Zamiast tego znów stanął tam jako rachityczny, tęskny, zamierzchły mechanizm tkanek i pojedynczych chceń, na dodatek przykuty do przeszłości, jakby był kotwicą, a ona dnem. Żałosne… I jak tu nie splunąć sobie w twarz, kiedy nie zasługuję nawet na to, żeby być godnym w oczach własnego brata? – pomyślał Vihje, ale szybko do niego dotarło, że to marne usprawiedliwienie. Przecież tak naprawdę – choćby się tego wypierał do świętego wybielenia – czuł się lepszy od Vensena. Bardziej zasługujący na szczęście, bardziej doświadczony i zasłużony, wreszcie – bardziej potrzebny Chalcedonowi… Oczy mógł oszukać, krwi nie – w niej płynęły wyższość i duma.
Pomysłowość/Oryginalność: 20/20
Nie wiem, czy byłabym w stanie przyznać cokolwiek innego niż pełną pulę punktów. Pomysł na opowiadanie uważam za genialny. Ogółem sam zarys, jak i poszczególne rozwiązania akcji. Stworzyłaś swoją własną rzeczywistość i za samo to już dostajesz dziesięć punktów. A do tego opisujesz trzy historie w jednym opowiadaniu!
Cały pomysł na Grę jest świetnie wykreowany. Cyrkowcy, Wilki, Nietykalni i Gracze – cud, miód i orzeszki! Przysięgam, że jak wydasz książkę, to będę pierwszą, która ją kupi. Słowo harcerza (którym nigdy nie byłam, ale trudno). No i genialność rozmów między miastami! Brakuje mi tutaj punktów, które mogłabym Ci przyznać za to wszystko. Oby tak dalej, oby, bo jak nie, to ci Amcia wpierpapierniczy w tyłeczek xD

Błędy: 38/45
a) zagęszczenie 4/5
Naprawdę nieźle sobie poradziłaś! W tych prawie czterdziestu stronach tekstu w Wordzie znalazło się kilka wpadek, ale zdecydowanie nie było ich tak dużo, żebym się zdenerwowała.
Ale! Zawsze musi być jakieś, co nie? Tak się wkręciłam w tę historię, że każdorazowa poprawka powodowała u mnie atak furii, bo oto zostawałam chamsko wybita z Twojego świata i sprowadzona do przyziemnej roli oceniającej-trolla. A pfff. Nieładnie xD
b) ortografia 10/10
Nic! Czyściutko! Brawo, choć jedna osoba się na tym zna. xD

c) interpunkcja 8,5/10
Wiesz, co robić. Ale czasem nawet najlepszym zdarzają się wpadki. Niemniej i tak jestem mile zaskoczona, że było ich tylko tyle.
– Przestań! – lękliwie zawołała jego małżonka (myślnik lub przecinek, ale bardziej myślnik) Antwerpia i potoczyła wzrokiem po wszystkich zebranych.
– Nieważne, (bez przecinka) czy anioł biały, czy czarny, baby zawsze łakną skrzydeł!
– Jak to w Podziemnym Mieście. Tylko tutaj jest naprawdę widno, czy to dzień, (bez przecinka) czy noc…
– Zawsze tak mówisz! – krzyknęła Bevi (przecinek) gdy pierwszy szok minął.
Trzeszczała niecierpliwie, jakby tylko czekała na moment (przecinek) w którym będzie mogła się bezkarnie rozpaść.
– Kiedyś mówili na to Feiera* – poinformowała Sevryna (przecinek) a kolejny łyk odruchowo stanął Havvie w gardle, mimo że nie miała pojęcia, co to słowo oznacza.
– Podobno. Ludzie mówią, że wtenczas Bóg do Chalcedonu wszedł (przecinek) ale jak nastał miesiąc krwi, Szkarłat, to uciekł przed Jokerem.

d) zapis dialogów 4/5
Doskonale zdajesz sobie sprawę, jak poprawnie zapisywać dialogi. Używasz półpauzy zamiast dywizów (tak jak to powinno być w każdym opowiadaniu) przy wprowadzaniu dialogów, wiesz, kiedy dać małą, a kiedy wielką literę w didaskaliach. Czasem zdarzają Ci się wpadki, ale to pewnie wina pośpiechu lub innych głupotek. Tym samym – jest świetnie z dialogami.
– Jakbyś nie wiedział! – (mała litera) Żachnął się Lwów prześmiewczo.
Ale kiedy zapuścić się na zachód – Euphemia wskazała kierunek bladą dłonią. (bez kropki)(mała litera) Można się pogubić. Tam już nie widać nieba.
– Masz - (och, a co tu robi ten dywiz? xD) rzekła, wciskając Havvie za pazuchę małą książeczkę i amulet z kryształem górskim.
Mimo to kelnerka sapała i wiła się - (myślnik lub półpauza) ni to z wdzięczności, ni z rozkoszy
– O co ci chodzi?! – Żachnął (żachnął się to didaskalia „odpaszczowe”, więc winno być małą literą) się Vensen i gwałtownie odtrącił rękę brata.
– Zniknąć albo coś zmienić, powiadasz…? - (ooo! Dywizik się tu pojawił xD) powtórzył Vihje z namysłem i podszedł do jedynego okna w tym domu.
Tak samo zrobił przy pierwszym. - (dywiz paszołwon) I miałeś przy mnie nie palić. Wiesz, że tego nienawidzę.
– Ale przecież tak spokojnie było! - (powiedz pa pa dywizowi) przekonywał Vensen. – Może to jakiś durny żart?
Czy żylibyście do tej pory? - (myślnik lub półpauza) zapytał bezgłośnie, usiłując odpędzić obraz babci – tym razem sinej, obcej, martwej i z wyrazem pretensji zastygłym na twarzy na wieki.
Pierwsza strona, pierwsza strona! - (dywiz! – irytowała się Amcia) irytowała się Havva.
Ładny mi prezent! - (poproszę myślniczek lub półpauzę) warknęła w myślach.
– Szef… - (dywiz się wkradł) prychnęła pogardliwie Euphemia, a potem zmieniła temat: – Co zrobiliście Wandzie?

e) inne błędy 11,5/15
Wpadki, literówki głównie, chyba trzy albo cztery powtórzenia. Ogółem musisz postarać się, żeby nie używać za często imion. Daj przykładowo białowłosa lub dziewczyna zamiast Euphemii – zniweluje to niepotrzebne powtórzenia i urozmaici tekst, przypominając jednocześnie o charakterystycznych cechach wyglądu bohaterów.
– Niebiosa czuwają – dodała zakłopotana Antwerpia (niepotrzebne). – Jesteśmy bezpieczni.
– Wolałby, pewnie, że by wolał! – podchwyciło (skoro nadajesz miastom płeć, to Berno nie może być rodzaju nijakiego) Berno. – Ale nie z tobą!
– Nie sądzę – odparł Nowy Jork, a Tokio dodało (kiedy pojawiło się Tokio? Na początku zaznaczasz, że nie ma go przy rozmowie, a tu nagle się pojawia):
Za sobą pozostawiły przepastne, jesienne pola, przed sobą miały jeszcze całkiem wyraźną panoramę Chalcedonu.
Spojrzała w dół, chcąc dowiedzieć się, czym jest winowajca, a potem przychyliła (pochyliła) się, żeby go pochwycić.
– Dlaczego? – zapytała Havva i przystanęła, żeby Euphemia nie musiała jej doganiać, choćby tylko o ten jeden krok. Samotny, samodzielny krok.Euphemia (może daj tutaj dziewczynka, dziewczyna itd.)
Widok monety wcale nie białowłosej nie ucieszył (białowłosej).
– O! O, właśnie o tej! Właśnie, Euphie!
Bevi otworzyła usta, żeby coś powiedzieć.(spacja)Zamilkła jednak.
Oderwała właśnie oczy od nieba, które chciała chyba przejrzeć na wylot, by poznać jego niecne plany, i druchowo (odruchowo) dostroiła oddech do niemych komend wydawanych przez niewytłumaczalny pośpiech.
Nie dość, że złodziej, to jeszcze zdrajca… – westchnął w myślach. Na myśli miał, rzecz jasna, ów księżyc, co to wałęsał się nie wiadomo gdzie i po co, miasto mając w poważaniu.
Pół wieku potem – gdy okazało się, że przynosi tylko straty, mimo że chleb w niej (był) smaczny jak nigdzie – przemieniono ją na cuchnącą garbarnię, ale i ona po trzech latach zbankrutowała.
Z tylnej kieszeni spodni wydobył porcyjkę tytoniu (dość dobrego i aromatycznego) owiniętego tanią bibułką i podpalił go od płomienia świecy stojącej na półce po lewo (po lewej lub na lewo).
Mężczyzna nie zgłębiał jednak treści książeczki – zapewne znał ją już na pamięć.(spacja)Wyjął ze środka maleńką fiolkę z niebieskim pyłkiem i roztrzaskał ją o ziemię.
Swój udział miała w tym pewna wysokawa (wydaje mi się, że taki wyraz nie istnieje… Zamień to na „całkiem wysoka” lub po prostu „wysoka”) szatynka o intensywnym, wszystkowiedzącym spojrzeniu, którą właśnie przywiązał do starej, wojskowej pryczy.
Oddech to zastygał na pociętych ustach, to ginął zupełnie, a puls słabł z każdą sekundą. Euphemia klęczała, włosy zupełnie opadły na (niepotrzebne) jej na twarz, a niewytłumaczalna bezsilność zakazała działać.
Co to miało być w porównaniu z ogromnym Irysem i nieco mniejszą Dalia (Dalią)?
Kim jesteś, Jokerze? – zapytała własnych myśli (własne myśli albo we własnych myślach), nie wiedząc jeszcze, że wkrótce odpowiedź, której oczekiwała, może zabrzmieć jak błogosławieństwo.
Punkty dodatkowe: 4
+1 za uratowanie mojej wiary w opowiadania internetowe i udowodnienie, że nasz rocznik jednak potrafi coś więcej niż „Yyyy… Nie wiem”.
+1 za, tak jak obiecałam, niesamowite prowadzenie trzech historii w jednym opowiadaniu, które przeplatają się ze sobą i idealnie współgrają.
+1 za Three Days Grace i za to, że jesteś za-je-bi-sta <3
+1 za naprawdę rewelacyjnie poprowadzonego bloga. Mam nadzieję, że znajdę jeszcze takie blogi jak Twój.

Razem punktów: 154/160
Ocena: Celujący (96%)

Ach, zapomniałam wspomnieć. Jestem tylko człowiekiem — mogę popełniać błędy. Jestem tylko dzieckiem — wielu rzeczy nie rozumiem, ale wszystkie rady biorę do serca, bo naprawdę chcę się rozwijać. Ale typowe hejty po prostu omijam.

4 komentarze:

  1. Dla bezpieczeństwa podzielę ten komentarz na części.

    Serio. Najpierw piszczałam i się śmiałam do siebie. Ale teraz… To mnie zatkało. xD
    Nie wiem, czy zwykłe dziękuję wystarczy. Jak nie to zrobię wszystko :D

    Niektóre literówki i błędy z dywizami (które też mnie zirytowały, więc "pjona") już wyłapałam i poprawiłam, bo, jak już ogłaszałam na blogu, się zrobiła bardzo duża metamorfoza. Ale wersja, którą oceniałaś, też jest dostępna, wystarczy zajrzeć do menu :D
    Ale dużo fragmentów z tej wersji i tak się znajdzie w nowej. Więc tym bardziej zwrócę uwagę na błędy, jakie znalazłaś, i je poprawię.


    Przepraszam za to, że tak tęsknisz za dupcią Leviego. Ona nadal jest, możesz się w nią wpatrywać do woli, tylko sobie kliknij [ tutaj ]. :D

    Czy mi się chciało robić zakładki "Bohaterowie" i "Archiwum"… Cóż, temat na dłuższą dyskusję xD Ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie lubię się bawić w robienie napisów czy grafik z postaciami. Fakt, było (i jest) z tym dużo zachodu, ale próbowałam na wszystkie sposoby, żeby podział na miasta czy archiwa udał się na głównym blogu. Nie udało się, więc wolałam już poświęcić dzień czy dwa i zrobić to na osobnych, żebym potem nie klęła pod nosem, że mi się coś nie widzi [Hagiri to bardzo marudna zwierzyna].

    OdpowiedzUsuń
  2. Bałam się, że pojedziesz po postaciach. Tak róóóównoo, róóówniusieńkoo… Bo moja beta na nich suchej nitki nie zostawiła (jeśli nie liczyć Vihjego i Berena :D). Ja w sumie też miałam do nich swego czasu duży dystans, przez co ciężko mi się było w nich wczuć. Ale teraz jest lepiej.
    A… Ackless zniknął. xD Się wycofał chłopak jak na razie, żeby nie było za dużego bałaganu.

    "Brunet z dużym sprzętem" – i jak tu iść spać? Ty jakąś fabrykę fantazji erotycznych załóż, serio. Będzie niezły biznes, opchniemy razem z wydanymi Rozmowami… xD
    Jeśli mi się kiedyś je uda wydać, to nie będziesz musiała nic kupować – pierwsza dostajesz jeszcze cieplutki egzemplarz za to, że mi przywróciłaś wiarę w moje opowiadanie i marzenia.

    I hate everything about you… Why do I love you? No cóż… Three Day Grace może jeszcze u mnie nie przebiło The Gazette, ale masz rację – trzeba to szerzyć, propagować. Adam na prezydenta!

    I owszem, SnK jest zacne. Levi jest zacny. I Levi x Mikasa. No i może Levi x Erwin. Albo x Armin. Udam, że z dwóch ostatnich wyrosłam i nic się nie stanie, prawda? ;)

    Bóg z Chalcedonu uciekł, ale przy mnie czuwa. Oj, czuwa :D Nawet nie wiem, co tu jeszcze mogę dopisać. Ale wiedz, Amnesio, że jak tylko mi się przypomni, to Ci będę tym zawracać głowę.

    Jedno wielkie Liebie <3
    Hagiri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, Hagiś, że dopiero teraz odpowiadam xD Sama wiesz, jak to jest w maturalnej. Nauczyciele nie znają litości nawet w pierwszych tygodniach szkoły.
      Dziękuję za tak obszerne skomentowanie oceny :*
      Nie wiem, co jeszcze mogłabym Ci tutaj napisać xD I tak wiesz już wszystko z naszych rozmów na GG. Aha! Jak coś wymienimy się jeńcami wojennymi - ja dostanę wydane Rozmowy, a Ty dostaniesz wydaną Alicję. I będzie grać gitara, co nie?
      Dobra, lecę, bo gorączka mnie dobija :/
      Amnesia :3

      Usuń