Theme by Kran

wtorek, 14 kwietnia 2015

Ocena [014] Poziom Drugi

Autorka: Sister Grimm
Oceniająca: Popsuty Kran


Pierwsze wrażenie: 12/20
Nie ocenia się książki po okładce, prawda? Ale ja jestem stereotypowym Polakiem i czasem kupuję książki tylko dlatego, że podobają mi się właśnie wizualnie. Mama mojej przyjaciółki wybiera książki na podstawie tytułu. Muszę przyznać, że gdybym usłyszała o „Drugim Poziomie” w telewizji albo od znajomych, z pewnością wygooglowałabym tę nazwę.
Powitała mnie automatycznie uruchamiająca się muzyka, która zagłuszyła Jasona Walkera i jego „Echo”, którym ostatnio się katuję. Z mordem w oczach – niemal identycznym jak u pana na nagłówku – wyłączyłam odtwarzanie.
Zajrzałam do spisu treści – ponumerowane rozdziały: są.
O mnie – nigdy nie powiedziałabym, że masz dwadzieścia trzy lata, wybacz. Zgubiłaś tam przecinki. No i nie nazywałabym siebie szaloną, bo szaleńcy powinni spędzać czas na oddziale zamkniętym, a nie pisać opowiadania i publikować je w Internecie.
Jestem dyslektykiem, pracuję nad tym od małego, ale wciąż mi nie wychodzi… Poważnie? Też jestem dyslektykiem, stwierdzono to u mnie, kiedy miałam lat dwanaście, a na dzień dzisiejszy mam szesnaście. Cztery lata. Nie wiem, jak nad tym pracujesz, ale coś słabo Ci idzie. I nie, nie chcę Cię teraz oceniać, bo każdy ma własne problemy, kłopoty, może mu słabo iść nauka, ale gdybyś naprawdę chciała, już dawno pozbyłabyś się tej całej dysleksji. W rzeczywistości w nią nie wierzę. To tylko papierek dla ludzi leniwych.
Wprowadzenie do Drugiego Poziomu – czyli krótkie wyjaśnienia, całkiem przydatne.
Bohaterowie – gify i podstawowe informacje. Do przyjęcia.
Czytam i polecam – ostatnio często się z tym spotykam. Standardowo linki do katalogów oraz opowiadań, które autor czyta.
Nominacje – LBA, którego nie lubię, choć idea jest dość fajna.

Grafika: 20/20
Uważam, że powinniśmy całkiem usunąć ten punkt, ponieważ w większości przypadków nie oceniamy autora, a cudzą pracę, która nijak ma się do treści i często podnosi notę, po czym ktoś, kto zasłużył na dwa, dostaje trzy, bo oceniającemu spodobał się szablon.
Z nagłówka obserwuje mnie mężczyzna ze ściągniętą twarzą. Przypomina mi zombie; to przez ten zabójczy wzrok i podkrążone oczy. 
Idealnie dopasowane kolory (czerń i czerwień z domieszką bieli) sprawiają, że człowiek – w tym przypadku ja – nie chce odwrócić wzroku od nagłówka. Piękno. Cud. Niby proste, ale efektowne. No i nie ma zegara!
Na całym blogu panuje przyjemny minimalizm, chociaż ciągnące się w nieskończoność posty na samym początku mnie odstraszyły. Zmień w ustawieniach, by wyświetlał się jeden, co? Wygląda to estetyczniej.
Menu, usytuowane na samej górze, rzuca się w oczy i nie trzeba go szukać po kątach.
I to chyba tyle, jeśli o ten punkt chodzi.

Fabuła/akcja: 7/20
Przeczytałam trzy rozdziały z kawałkiem, bo… Bo umarłam, okay? Umarłam, zmartwychwstałam i postanowiłam napisać ocenę, by nie trzymać Cię w niepewności, bo pewnie zastanawiasz się, co sądzę o Twoim opowiadaniu.
Nie chodzi już nawet o błędy i brak logiki, bo to byłabym w stanie przecierpieć (w końcu sama nie myślę logicznie), a o sam sposób prowadzenia akcji.
Wprowadzenie było spokojne, choć nieco chaotyczne, jednak po dwukrotnym przeczytaniu udało mi się pojąć, co miałaś na myśli. Ale idźmy* dalej.
Na dzień dobry dostajemy dwa zabójstwa – ofiarami są ochroniarze, których bohater zabił, bo… chciał. Tak, nie zauważyłam powodu do tego, by miał ich sprzątnąć. Po prostu nie chcieli go wpuścić. To trochę głupie, by iść po najmniejszej linii oporu i po prostu się ich pozbyć. Kay, który w rozdziale pierwszym zgrywa bezkarną gwiazdkę,


później wpada w tarapaty i trzeba go ratować. Poważnie?
Kay wpada do klubu i rządzi się, jakby był królem świata albo co najmniej znanym youtuberem w szaliku z różowych kwiatów/piór/łatewer. Oczywiście wcześniej ukrył ciała nieszczęśników. Każe dwóm siostrzyczkom odczepić się od szefa, a innym nałożnicom (co jest grzecznym określeniem dziwki w dawnych czasach) opuścić lokal, bo mają przerwę. Gdyby obcy facet powiedział, że mam przerwę, to bym go uderzyła w twarz i oznajmiła, by nie wpindalał się z buciorami w moje życie, bo znam swój rozkład zajęć.
Pan szef (pozwól, że będę go tak nazywać) skojarzył mi się z jakimś grubym facetem z mafii, który uśmiecha się nieprzyjemnie i nosi monokl. Za to Kay to Pan Rudy z CSI: Kryminalne Zagadki Miami.
Kto wygra ten pojedynek? Tajemniczy pan szef czy Pan Rudy?



Zawsze lubiłam rudych, stawiam na Kaya! I wcale się nie pomyliłam.
Używając nieprzyjemnych metod (dla niewtajemniczonych: Kay postrzelił pana szefa w krocze, jednocześnie odbierając mu radość z seksu, gdyby jednak przeżył, co było niegrzeczne, bo potem i tak sprzedał mu kulkę w łeb), Pan Rudy postanowił wyciągnąć z faceta informacje na temat przetrzymywania hybryd. Po co używać manipulacji słownej, po co używać szantażu, skoro od razu można strzelić komuś kulkę w nogę, potem w przyrodzenie, a na koniec całkiem pozbawić go życia? I doskonale rozumiem, że bohater żyje w takich, a nie innych czasach, w takich, a nie innych warunkach, jednak zdaje mi się, że, zamiast myśleć rozumem, używa do tego palców spoczywających na spuście.
Pod koniec rozdziału Kay zostaje postrzelony przez ochronę, ale wychodzi cało – wypluł bowiem pociski. Wyobraziłam go sobie z zabójczym, szaleńczym uśmiechem oraz oczami przepełnionymi rządzą mordu i była to bardzo fajna i przyjemna wizja.
Kiedy pojawiła się Nico, panienka z dobrego domu, miałam ochotę trzasnąć się w czoło. I ta jej wymiana zdań z Tobiasem! Och, ta łaska dla ludzi z wyższych sfer. A co było najlepsze? To, że nasza naiwna Nico zdradziła obcemu facetowi swoje prawdziwe imię! Cóż z tego, że nikomu nie ufała i nosiła przy sobie broń? Ach, pewnie on jest jedyną dobrą osobą w tym miejscu, podam mu swoje imię, pewnie kiedyś się zakochamy, zamieszkamy w drewnianej chatce w lesie i będziemy żyć długo i szczęśliwie.


Nikt nie żyje długo i szczęśliwie.
Nasz główny bohater, drugi Pan Rudy, bo każdy rozdział jest z perspektywy kogoś innego, pogubić się idzie, powędrował w stronę hali. Budynek wyglądał jak z filmu grozy. Dlaczego? Bo oświetlały go ostatnie promienie słońca. Zawsze myślałam, że ten pomarańcz, czasem również róż i czerwień, nadają światu uroku, ale jeśli Twojemu bohaterowi kojarzy się to z czymś strasznym, nie mam nic do gadania. Jestem tylko Kranem, nie mam głosu.
Oczywiście nasz bohater musiał natrafić na pewne trudności. Jakie? Brak wejścia. Co by tu zrobić? Tobias zaczął w końcu główkować i postanowił – wspaniałomyślnie – poszukać dziury. Szczęście mu dopisywało! Najpierw ładna panienka, a teraz wygięte ogrodzenie. Uhuhuhu. Po chwili jednak ktoś podważa moje zdanie i mówi, że to nie jest szczęśliwy dzień dla Pana Rudego namber 2.
I tu pojawiają się trzy magiczne znaczki – ♠♠♠.
Obudzono pana Tobiasa, nazywając go śpiącą królewną, choć zapewne wyglądał mniej więcej tak:

To zdjęcie pochodzi z Googli, tak jak reszta z tej oceny, gdyby ktoś się interesował.

Rozumiem poetyckie porównanie, ale nie mogłam się powstrzymać i musiałam dodać tu zdjęcie śpiącego mężczyzny. Chłopca. Dziecka.
Tobias, będąc wierny przyjaciołom, kłamie, że jest drobnym złodziejaszkiem i dla nikogo nie pracuje, co jest bardzo szlachetne z jego strony i uważam, że facet jest chyba jedną z najlepiej wykreowanych przez Ciebie postaci. Po pierwsze – nie wydał przyjaciela ze zdjęcia Nico, która – jak się dowiadujemy później – szuka Kaya. Po drugie – broni informacji. I bardzo dobrze. Lubię lojalnych bohaterów.
Tobias cierpi katusze, pilnując tajemnicy, ponieważ opryszki, na których teren się włamał, postanowiły wyciągnąć informacje siłą (czyżby fani postępowania Kaya?). Już miał zostać postrzelony, gdy coś się wydarzyło. Co? Dokładnie nie wiem, bo choć czytałam ten fragment sześć razy, to nic nie pojmuję. Poważnie. Albo to ja jestem za głupia, albo nie potrafisz opisywać zwrotów akcji.
Rozdział trzeci należy do panienki Nico, która okradła swojego ojca ze zdjęcie Kaya, a krótki fragment wyjaśnia, jak dziewczyna dostała się do poziomu drugiego. Nie lubię panienek z dobrych domów, które mają to, co chcą. Bo są naiwne. I Nico również jest naiwna.
Dlaczego, zapytasz? Bo choć musiała wiedzieć, że w dwójce nie znajdzie ludzi przyjemnych i kochających, choć trenowała z przyjacielem, by móc się obronić, choć specjalnie wzięła ze sobą broń – zaufała komuś przy bramie. A ten ktoś powiedział jej, dokąd ma się udać. Poważnie? Naprawdę zaufałabyś obcym ludziom? To znaczy, w naszych czasach zapewne zapytałabym o drogę, a potem poszła we wskazanym kierunku, ale w miejscu takim jak to, w którym znalazła się Nico, omijałabym każdego przechodnia szerokim łukiem.
Kobieta w opałach. Opuszczona ulica. Napastliwy facet, który chciał się do niej dobrać. Cóż za emocje! Szkoda, że słabo opisane.
Doszło do tego, że Nico, która powinna być nieprzytomna, bo mężczyzna uderzył jej głową o ścianę, była w stanie zabić opryszka, a potem jeszcze rzucić się biegiem przed siebie na łeb na szyję, byleby tylko uciec z niebezpiecznej okolicy.
W całym rozdziale jedno zdanie, które podbiło moje serce. Mianowicie chodzi o: Miał blond włosy, krótko przystrzyżone oraz bardzo jasne, niebieskie oczy. Przystrzyżone, jasnoniebieskie oczy to ostatni krzyk mody, prawda?
Nico wpadła pod samochód Rufusa, którego wcześniej szukała, a on bierze ją pod swoje skrzydła. Kiedy się budzi, chwilę rozmawiają, Nico pokazuje mu zdjęcie Kaya. A potem wpada Lucas, którego nazwę Panem Rudym namber 3, i opowiada, jak to pojmali Kaya i zadzwonił Tobias, czego całkiem nie rozumiem, ponieważ Tobias był zamknięty w hali z dziwnymi ludźmi.
Tak, niczego nie zrozumiałam.
Podsumowując: nie starasz się przekazać treści czytelnikowi. Piszesz dla siebie, o nas nie myśląc wcale. Podajesz pojedyncze szczegóły, często wprowadzasz zwroty akcji, niepotrzebnie robisz zamęt. Posłużę się ponownie swoim ulubionym gifem:


Tak, to podsumowanie wszystkiego.

Język/styl: 7/20
Jeszcze raz zobaczę gdzieś słowo oczyma, zejdę na miejscu! Zdaje mi się, że przez trzy rozdziały ani razu nie napisałaś oczami. Poza tym często przekręcasz szyk zdań; pozwól, że wpiszę Cię na listę fanek składni Mistrza Yody.
W Poziomie Drugim przeważają zdania nierozwinięte, są krótkie i nie za wiele wyjaśniają. Trzeba się naprawdę porządnie wczytać w tekst, aby rozumieć, o co dokładnie chodzi w danym momencie. Nie opisujesz niczego dokładnie, nie stosujesz zbędnych ozdobników, nie rozwijasz myśli. Zaczynasz, kończysz. Zaczynasz, kończysz. Zamiast pomącić nieco czytelnikowi w głowie, zamiast podbić jego serce zapierającym dech w piersiach porównaniem – co bardzo zalecam – przedstawiasz wszystko jak na tacy.
Dzisiaj (a dokładniej wczoraj, bo kiedy to czytasz, mamy już 15, a może nawet i później, a ocenę piszę i publikuję 14) natrafiłam na naprawdę fajny wpis, do którego link masz ->tutaj<-. Radzę poczytać, naprawdę wiele wniósł do mojego życia i z całą pewnością potrenuję. I Ci proponuję wykonanie prostego ćwiczenia, które zostało tam opisane.
Cóż mogę dodać? Kręcisz, starasz się, by każdy rozdział trzymał w napięciu, ale tyłka nie urywa. Pokaż nam, czytelnikom, cały swój świat, nie informuj o ogólnikach.

Pomysłowość: 17/20
W ostatniej ocenie trochę pojechałam z pomysłowością, dlatego tym razem dobrze się zastanowiłam przed wydaniem werdyktu. Uważam jednak, że siedemnaście punktów to bardzo dobra nota i powinnaś być zadowolona.
Stworzyłaś swój świat, w którym mamy podział na poziomy. Dodatkowo przez historię przewija się tajemniczy poziom zero, którego położenia nikt nie zna, chociaż stamtąd wydostają się eksperymenty.
Uwielbiam opowiadania, w których ziemia to podział na części – u ciebie są to poziomy. Uświadamia mi to, jak wiele dzieli państwa czy kontynenty. A gdyby tak ujednolicić język? Wszystkim żyłoby się łatwiej. Gdyby tak zaprzestać podziału na rasy i znaleźć czarnoskórym, biednym ludziom schronienie tutaj, w Europie? Albo w Ameryce? Dlaczego muszą męczyć się w tam, w Afryce, kiedy u nas wszczepia się psom kości pozyskane dzięki drukarkom 3D? To niesprawiedliwe.
Nie twierdzę, że stworzona przez Ciebie rzeczywistość jest sprawiedliwa. Jest realna i to mi się właśnie podoba. Gdyby Hitler wygrał wojnę, pewnie obecnie Polska byłaby takim poziomem drugim. Albo w ogóle by nas nie było. A wiadomo?
No, ale nie zapędzajmy się w historię, bo wyjdzie na jaw, że uwielbiam tylko wojny polsko-krzyżackie, a całą resztę mam głęboko… w kieszeni.

Błędy: 5/30
Postanowiłam tym razem połączyć wszystko razem: ortografię, interpunkcję i inne, ponieważ dzielenie tego również wydaje mi się bez sensu. Mało kto robi błędy ortograficzne w dobie czerwonych podkreśleń pod błędami.
Nie wypiszę wszystkiego – jeśli chcesz, wyślę Ci plik w Wordzie z naniesionymi poprawkami. Daj znać pod oceną albo na mailu.

Kay minął już kolejną uliczkę kończącą się ślepym zaułkiem. Pierwszy raz jego informator był tak nieprecyzyjny. Wiedział, że jeżeli potrwa to dłużej, to nie będzie w stanie wypełnić zadania Rufusa. Co za tym szło? Nie dostanie zapłaty ani on, ani informator. Westchnął głośno, przeczesując palcami kruczoczarne włosy i naciągnął kaptur o jedną spację za dużo. Poprawił również okulary przeciwsłoneczne, o jedną spację za dużo które uporczywie zsuwały mu się z nosa. Mimo, bez przecinka iż słońce już dawno zaszło przecinek przyzwyczajony był do ukrywania oczu za przyciemnianymi szkłami. Nie chciał zwracać na siebie uwagi, było to nie dopuszczalne w jego fachu. Nie mógł pozwolić sobie również na to, aby ktoś zapamiętał jego twarz. Odwrócił się na pięcie i ruszył dalej, mijając żebraka. Twarz mężczyzny ukryta była pod kapturem. Znoszone i porwane łachmany wisiały na nim niczym na strachu na wróble. Opierał się o zniszczoną ścianę fabryki, która swoje lata świetności z pewnością dawno miała za sobą. Dało się to zauważyć po powybijanych oknach i zabitych deskami drzwiach.

Była tam sala ogólnie dostępna ogólnie dostępna sala. Młodzi ludzie wyginali się w rytm głośnej muzyki. Oświetlani, przecinek jest zbędny byli tylko kolorowymi światłami padającymi z sufitu padającymi z sufitu, kolorowymi światłami. Bogate dzieciaki, które miały wystarczająco dużo głupoty, aby wykraść rodzicom przepustkę do poziomu drugiego. Akapit Kay Skierował swoje kroki prosto w stronę schodów na końcu korytarza. Słabe lampy oświetlały brzoskwiniowe ściany i ciemne panele na podłodze. Kolorystyka zupełnie niepasująca nie pasowała do tego typu miejsca. Przeszedł przez łańcuch z napisem „ bez spacjiWstęp tylko dla Vipów” i wspiął się na półpiętro. Minął bar, przy którym dwóch z pewnością nieletnich chłopców popijało drinki. Widać było, że wystrój jest mniej tandetny niż na dole Wystrój był mniej tandetny niż na dole.. Błękitne światło nad barem zmieniało się z jaśniejszego po na ciemniejsze. W rogu  sali stały brązowe, skórzane fotele oraz kanapy przecinek na których siedzieli ludzie, popijając swoje napoje. Na środku był parkiet, na którym przy muzyce tańczyli ludzie bo na pewno pies tańczyłby na parkiecie. Większości towarzyszyły dziewczęce hybrydy wynajęte do towarzystwa. Większości towarzyszyły wynajęte do towarzystwa, dziewczęce hybrydy. Skierował kroki w stronę kotar będących znajdujących się przy na przeciwległej ścianie, do miejsc siedzących. Powieszone były zostały jedna obok drugiej. Odsunął pierwszą kotarę z nich, za którą, na środku pomieszczenia, wyginała się młoda dziewczyna. Delikatne przecinek małe rogi wyżynały się z jej czoła, a sarnimi oczyma bez białek i źrenic spojrzała na niego zaskoczona.

- W zasadzie, czemu nie miałbym ogarnąć tego sam? – Pomyślał na głos i odwrócił się na pięcie.  Wszystkie pieniądze z akcji trafiłyby do niego. Zważywszy na to, że nie była by to wcale mała sumka. Informatorzy dostawali zaledwie trzydzieści procent całej nagrody. Reszta przypadała wykonawcom. Akapit Zatarł ręce zadowolony, bez przecinka ze swojego pomysłu. W końcu jedyne, co miałby zrobić przecinek to zorientować się przecinek czy w hali 4 A, kilka ulic dalej, znajdują się więzione hybrydy. Żywe towary Lexa i skąd je ma.  – żywe towary Leksa – oraz skąd je ma.Nie miał pojęcia tylko przecinek jak wypyta mężczyznę, jednak miał zamiar podszyć się pod zainteresowanego kupnem właściciela domu publicznego.  Zgubiłaś akapit                         Zamyślony nie zauważył, bezprzecinka biegnącej dziewczyny. Uderzyła w niego z impetem przecinekomal nie zwalając go z nóg.

- Cholera, aż tak wysportowany to ja nie jestemspacja- mruknął przecinekobchodząc ogrodzenie. Szukał, bez przecinka jakiejkolwiek szczeliny, przez którą dałby radę się przecisnąć. Akapit Szedł kilka minut, już powoli tracił nadzieję, gdy jego uwagę przykuła wygięta do zewnątrz, metalowa część skoro cała siatka była metalowa, to jak inna cześć mogła być wykonana z czegoś innego? Niepotrzebna ta „metalowa”, błąd logiczny. ogrodzenia. Uśmiechnął się pod nosem i kucnął. Odgiął ją mocniej, po czym położył się na brzuchu i przeczołgał. Już miał wstawać, gdy zorientował się, że nogawka spodni zahaczyła o wystający drut.

Dobra, to tyle, nie będę zaśmiecać oceny wypisywaniem błędów.
Masz też problem z zapisem dialogów, używasz dywizów zamiast myślników lub półpauz. Ogólnie o zapisie poczytasz ->tutaj<-.
A, i kiedy zaczynasz pisać coś w cudzysłowie, to nie rób spacji po .

Podsumowanie:
Pomysł jest, wykonanie niespecjalnie mi się podoba. Musisz popracować nad interpunkcją, zapisem dialogów. Przemyśleć dobrze akcję, bo czy tyle krwi w ciągu trzech rozdziałów nie jest przypadkiem lekką przesadą? Naliczyłam cztery trupy, o których rzeczywiście była mowa. Wątpię, by ktokolwiek pozwolił na mordowanie ludzi w biały dzień, nawet w takim poziomie drugim.

Jeśli gdzieś użyłam imienia Key zamiast Kay, wybacz mi, ponieważ nie mam pamięci do imion, a te dwa szczególnie mi się mylą.

Razem punktów: 68/130 (52%)
Ocena: dopuszczający

Ach, zapomniałam wspomnieć. Jestem tylko człowiekiem — mogę popełniać błędy. Jestem tylko dzieckiem — wielu rzeczy nie rozumiem, ale wszystkie rady biorę do serca, bo naprawdę chcę się rozwijać. Ale typowe hejty po prostu omijam.

*idźmy  zwracam się w takich przypadkach, do autora, zapraszając go do dalszej podróży po ocenie. Czasami potrzeba przewodnika. 

A może mam tulpę?
Nie, nie wierzę w tulpy.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz