Tytuł: "Tajemnicza historia w Styles"
Rok wydania: 1920r
Ilość stron: 127
Klimat starej
angielskiej posiadłości, rodzinne niesnaski i skandale, spalony testament i
wiele mylnych tropów. Kto z domowników miał motyw, by otruć właścicielkę
rezydencji Styles Court? Czy zbrodnię popełniono z namiętności, czy z
chciwości?
Nad rozwikłaniem
zagadki po raz pierwszy razem pracują – kapitan Hastings, marzący o tym, żeby
być Sherlockiem Holmesem, i Herkules Poirot, który nie musi o tym marzyć.
Opis według Lubimyczytac.pl
Kilka słów od Klemensa:
Zacząłem czytać
„Tajemniczą historię w Styles” pewnej zimowej nocy, kiedy naszła mnie wielka
ochota na dobry kryminał. Spojrzałem na regał z książkami i już wiedziałem, że
to jest to.
Książki
niezależnie od gatunku wywołują w nas różne emocje. Czasem jest to niewypowiedziana
radość, innym razem wielki smutek. W kryminałach, według mnie, jednym z
podstawowych wyników, który chce osiągnąć autor, jest napięcie. Bez napięcia i pewnej tajemniczość kryminał nie byłby tak
dobry, jak być powinien. Christie, oprócz fenomenalnego tworzenia napięcia w
swoich utworach, potrafi wpleść w swoje historię codzienność, pewnego rodzaju
bagatelność. Współtowarzysząc bohaterom w tych nieznaczących, życiowych
sprawach, przywiązujemy się do nich. Dokładnie jak w innych książkach z różnych
gatunków, mamy swojego ulubionego bohatera czy wroga. W kryminałach oprócz
„pupilka” wybieramy sobie także podejrzanego, tego który NA PEWNO jest winny.
Tak było w moim wypadku. Czekając na rozwiązanie akcji, siedząc jak na
szpilkach, doczytywałem ostatnie strony, żeby sprawdzić swoje domysły.
Okazuje się, że byłbym kiepskim detektywem, ponieważ po raz kolejny nie udało mi się dobrze wytypować zabójcy. Ból i rozczarowanie.
Akcja
„Tajemniczej historii w Styles” dzieje się podczas I Wojny Światowej w Anglii.
Początek owej historii ma miejsce, kiedy wojskowy Hastings zostaje odesłany z
frontu do ojczyzny. Przeżywając kilka miesięcy męki w Domu Ozdrowieńców, dostaje
urlop zdrowotny. Postanawia go spędzić w wiejskiej rezydencji swojego starego
przyjaciela – Johna Cavendisha. Tam poznajemy macochę Johnego – Emilię, która
niedawno wstąpiła w związek małżeński. Nerwowa atmosfera między domownikami
wiejskiej posiadłości pogłębia się jeszcze bardziej, kiedy Emilia Igletroph
ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, a podejrzenie pada na męża zmarłej.
Hastings, chcąc rozwiązać zagadkę, prosi swojego znajomego, Herkulesa
Poirota, o pomoc.
Książkę
pochłonąłem w jeden wieczór. Niestety, wciągająca fabuła nie pozwoliła odłożyć
mi jej ani na chwilę. Tak bardzo zżyłem się z bohaterami, że rozstanie z nimi
było bardzo bolesne. Czytając uważnie, strona po stronie, dostrzeżemy kilka drobnych szczegółów, które, wyjaśnione na końcu, doprowadzają
do sprawcy. W niektórych momentach zabawne scenki sprawiały, że zapominało się o napięciu budowanym skrupulatnie od pierwszej strony
opowieści. Bohaterowie książki są bardzo „żywi”. Niesamowicie łatwo jest ich
sobie wyobrazić. Najważniejszą z nich oraz głównym bohaterem jest Hastings.
Towarzyski, bardzo przyjacielski jegomość, mający bardzo świeże i otwarte
spojrzenie na świat.
Bardzo polecam przeczytanie tej
książki. Jest to pierwszy z 73 kryminałów wydanych w Polsce. Mam nadzieję, że
zachęciłem was do zapoznania się z „Tajemniczą historią w Styles”!
NAJLEPSZA POSTAĆ:
Mary Cavendish – urzekła mnie nie tylko swoim wyglądem, ale także sposobem
bycia i niewyobrażalnej chęci wolności.
NAJLEPSZY CYTAT:
„– Każdy morderca jest zapewne czyimś starym przyjacielem – wtrącił
filozoficznie mały Belg – Nie wolno mieszać uczuć z rozsądkiem.”
NAJLEPSZY
ROZDZIAŁ: XII Ostatnie ogniwo. — wydaje mi się, że prawie zawsze moim
ulubionym rozdziałem będzie moment, w którym odkrywany jest morderca.
Nie
zamieszczam oceny cyfrowej. Jestem zdania, że nie da się wrzucić wszystkich książek
do jednego wora. Trzeba samemu ocenić, czy książka jest dobra, czy też nie?
Gusta ludzi się różnią. Ja mogę tylko zachęcić was do lektury.
Ach, zapomniałem wspomnieć. Jestem tylko człowiekiem - mogę popełniać błędy. Jestem tylko dzieckiem - wielu rzeczy nie rozumiem, ale wszystkie rady biorę do serca, bo naprawdę chcę się rozwijać. Ale typowe hejty po prostu omijam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz